sobota 28. února 2009

Odcinek 7.: jak być dobrym kierowcą w Krakowie

Kiedy dzisiaj wychodziłem ze stołówki, to na drzwiach wisiała ulotka, iż ta i ta firma proponuje kurs nauki jazdy..nie spełna 1000PLN (co na czeskie korony jest koło 6000CZK - czyli bardzo tanie, kiedy teraz kursy jazdy kosztują w Czechach i nad 10tys. CZK). W swoim życiu zwiedziłem dużo miast i zakątku Polski, Czech i Słowacji. Od zawsze były problemy z kierowcami. Ustaliłem już dawniej, iż istnieją takie cztery grupy kierowców: kobiety; osoby kierujące samochód ostrożnie i jeżdżą wg przepisów; idioci, co myślą, że droga to dla nich tor formuły F1 (i wg tego się tak zachowywują); no i w końcu- kierowcy czapkarze (czy też nazywając kierowcami o mniejszej częstotliwości upywania własnego pojazdu:-)). No i w Krakowie można oczywiście spotkać wszystkie cztery grupy kierowców, ale ja bym właściwie tylko dla miasta Krakowa dodałem piątą grupę. Tej grupy nie da się prawidłowo zdefiniować, ponieważ każdy kierowca z powyższych czterech grup może wchodzić wskład grupy piątej. 

A o co właściewie chodzi? Jak ta grupa ludzi z dowodem pozwalającym kierować samochód wygląda? 

Bardzo prosto..w Krakowie można natrafić na nich na każdym prawie rogu, drodze i głównio na chodniku. Dlaczego na chodniku? Odpowiedź jest taka, iż Urząd Miasta Krakowa zezwolił kierowcą parkować swe samochody na chodnikach. Wszędzie, gdzie można zostawić samochód jest tablica z dużym białym P na niebieskim tle a pod nią druga z graficznym rysunkiem prawidłowego postoju samochodu. Takich chodników w Krakowie jest dużo, te uliczki są wąskie i dlatego taka potrzeba, ale nie rozumiem, dlaczego ci przysłowiowi idioci piątej grupy się jeszcze nie nauczyli prawidłowo zaparkować samochód. Zostawiają je przeróżnie, że aż się dziwię, że policja nie daje mandaty. Niekiedy za mało miejsca, to ustawiają te samochody 1/3 na chodniku a reszta na drodze, czy też na przejściu dla pieszych. Nie mówiąc już o tym, że chyba nie słyszeli, że ich obowiązuje dać pieszym pierwszeństwo na przejściu.

No jednym słowem straszne! Ale przeczuwam, że się przyzwyczaję, a i tak w czerwcu wracam do domu "na stałe":-)

Odcinek 6.: trzy muzea i Kazimierz

Dzisiaj był trudny dzień. 

Wstawać się nie chciało, ale była sobota, więc pozwoliłem sobie pospać do 9:30. Po 10 wyszedłem z akademiku i moim pierwszym celem było Muzeum Etnograficzne (http://www.etnomuzeum.eu/), za 4PLN dla studentów 3 piętra zwiedzania:-) Unikatne eksponaty pochodzące głównie z XIX wieku mają moc wywołać w człowieku potrzebe kształcenia samego siebie. W bardzo ciekawy sposób są przedstawione poszczególne pomieszczenia domu chłopa, dworów pańskich czy też warzsztaty. Chyba najciekawszym eksponatem jest przez 2m wysoki ul, wyrzeźbiony w postać niedźwiedzia!!!

Drugie muzeum, które dzisiaj odwiedziłem, było Muezum Archidiecezjalne Kardynała Kalora Wojtyły w Krakowie (http://www.muzeumkra.diecezja.pl/). Jak już sama nazwa mówi, to muzeum zawiera przedewszystkim eksponaty z życia i działalności Karola Wojtyły. O ile chcecie wiedzieć, jak wyglądał rower, narty czy kajak byłego Papieża, to napewno odwiedźcie muzeum. Oczywiście nie brak sutan, różańców, również daró, które jako Papież otrzymał od różnych osób.  Na ścianach wiszą prócz fotografii Papieża i obrazy, starsze czy nowsze. Jeden mnie ale bardziej zainteresował, bo twarz Karola Wojtyły była inna niż pozostała część obrazu, gdzie było można poznać ruch ręki malarza. Ale ta twarz, ta była inna..żywa, jakby zapasowana do obrazu i brzegi wyretuszowane. Było to dziwne ... stałem tam i patrzałem tam, w jego oczy zielone, nie mogąc się ruszyć z miejsca...

Po kotletce mielonej i barszu z jajkiem rozpocząłem drugi etap dzisiejszej wycieczki. Z myślą, iż zobaczę historię Krakowa w zbiorach muzealnych w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa (http://www.mhk.pl/), poszedłem na Główny Rynek, gdzie mieście wyżej wymienione muzeum. Niestety pani kasjerka powiedziała mi, że te zbiory będą dopiero udostępnione w roku 2012 (aż skończy się rekonstrukcja:-(..no to, abym sobie zapisał do kalendarza 2012). W każdym razie kupiłem sobie bilet na dwie inne wystawy, które aktulanie przebiagają w temże muzeum, a to Pokonkursowa Wystawa Szopek Krakowskich (betlémů) a Droga doWatykanu. Ta pierwsza dla historyka nie miała większego znaczenia, była ciekawa, ale to wszystko. Chociaż podziwiam tych ludzi, że z takim zapałem tworzą tak barzdo przydatne rzeczy. Droga do Watykanu okazała się ciekawszą. Pełno obrazów papieży, kardynałów, Sobieskiego i krzyży. 

Nie chciałem tak wcześnie wracać do akademika, więc po krótkim spacerze po rynku, zdecydowałem pójść się popatrzyć na tą słynną miejską część, zwaną Kazimierz. Nic moc. Serce tłukło wciąż jednakowo, bez zmian. Żadna ekscytacja, podrażnienie..nic! Poszedłem trasą, która jest wskazana na mapce na Kaziemierzu. Chciałem węjść do muzeum w starej synagodze, ale przydzedłem zbyt późno.. może innym razem. Przecież w Krakowie będę aż do czerwca!!!

Jutro też muzea. Kilka dziesiąt mi ich jeszcze pozostało!!!

pátek 27. února 2009

Díl 5.: každý má své pravomoce aneb jak jsem si koupil vstupenky na kabaret

Ráno jsem vstával později, prakticky až kolem 9. Jelikož i zde nikdo nepracuje před 9 či 10, tak jsem s úřadováním nijak nespěchal a v klidečku po 10 jsem vyšel z kolejí. Nejdříve jsem se zastavil v Internatiol Students Office, abych si vyzvedl onen žlutý erasmácký index (kvůli registraci v knihovně). K mému překvapení jsem dostal i isic kartu zdejší university. Zatím nevím k čemu je, kromě toho, že ji využijí k slevovým jízdenkám na vlaky, busy a tramvaje. Nebyl mi ani schopny pořádně vysvětlit k čemu je ten čip. No sice se mi snažil namluvit, že tamjsou nahrány informace o mně..ale moc jsme mu nevěřil!!! 

Další cesta vedla do mé "nové školy", chtěl jsem získat informace o kreditech k předmětům, které chci absolvovat. To jsem ale nevěděl, co za kolotoč mě čeká. Nejprve jsem zaklepal na sekretariát zdejší katedry, paní sekretářka mě k mému údivu vykázala prostoru a poslala o dveře vedle (byl to další sekretariát, tentokrát pro věci studentské a jejich stag - USOSweb; ten první sekretariát je hlavní, kde sedí vedoucí a zástupce katedry a řeší se tam bůhví co zajimavého!:-)). Ale ani tam mi nedokázali odpovědět na moji jednoduchou otázku. A k mému zděšení mě poslala do třetí kaceláře za dr., který má ani nevím, co má nastarosti, když tady jsou jenom samý starosti:-) Trochu rezignovaně jsem odcházel. Jelikož konzultačky má až v pondělí od 8:00-9:30. Šel jsem si raději nakoupit!

Cestou jsem si dělal pár fotek 
A když jsem se vracel na kolej, tak jsem narazil na velký billboard u kina, že dnes od 20:30 vystoupí kabaret Łowcy.B. Neodolal jsem a šel si koupit vstupenku. Už se moc těším. Pro Ty z Vás , kteří nemají ponětí, za jakou kulturou jdu viz youtube:



Po chutném obědě a trocha odpočinku na kolejích jsem se vydal do univerzitní knihovny, zaregistrovat. Pán byl zřejmě nováček, neb mu to trvalo strašně dlouho a pořád se ptal kolegy, jestli to dělá správně:-) No a za 5PLN a 20min čekájí jsem obdržel už v pořádí 4 univerzitní kartu. Nejvtipnější na celé kartě je ta fotka, neb tam mají důmyslný přístroj k focení a následnému vydání karty, takže na té fotce vypadám fakt vtipně, ale abych se nesmál sám, tak se podívejte na obrázky.



Ale aby vše bylo komplet přikládám ještě fotky mých dalších karet, které jsem nabyl v průběhu ktátkého času v Krakově (kolejku a erasmáckou kartu).

   

Zítra mám naplánovaný pobyt v několika muzeích, no a také Vám dám hlášení z dnešního kulturního zážitku. 

Slunce v duši!!!

čtvrtek 26. února 2009

ERASMUSTRIP - photogallery..

Moi kochani, fotografie z mojego pobytu w ojczyźnie znajdziecie w mojej prywatnej fotogalerii. 

Podaje link (też w menu po prawej stronie):
 http://picasaweb.google.com/benpytlik


Galeria, mam nadzieję, będzie aktualizowana codziennie. 


Díl 4.: polský lid, vztahy, vstřícnost komunikace...

Jelikož jsem znalý polského slova a písma, tak mi komunikace v polštině nedělá větší problémy, i když nekdy si nemůžu vzpomenout tu a tam na to správné slovo, ale domluvím se:-)

V republice jsem to nikterak moc nevnímal, jak nakolik jsou obchodníci, akademici, občané k druhým vstřícni. Avšak tady jsme si toho všiml hned. Možná to dělá ta akademická půda, nevím. Ale tak nějak jso tady všichni na mě hodní. Zdvořilí a opravdu vstřícní. Pomohou jak můžou. 

Možná to je tou polskou náturou, tradicema či jen prostou slušností, která mi někdy v Čechách chybí, což ale neříkám, že neexistuje.

Co mi ale vadí na koždodenním styku, jsou otravní kolporteři, prodejci, otravní žebráci a pak takový idioti, co Vám strkaji různé letáčky do ruky i když je člověk nechce.. S tím se ale musím smířit!!!

Díl 3.: Jak jsem bojoval s administrativou II.

Počasí je tady nic moc. Sníh taje, všude sama břečka, po které se nedá chodit. Nicměně po včerejším menším neúspěchu na Institutu Historii jsem byl opět přinucen vydat se do šera krakovských ulic.

Do "školy" to mám kousek, nějakých 15min chůze, takže pohoda. O poznání horší to bylo se setkání s vyučujícími, ke ketrým bych rád chodil na přednášky. Buhužel k mému již tak velkému štěstí jsem zastihl pouze jednoho vyučujícího ze seznamu, co jsem si nachystal. A aby toho nebylo málo, tak předmět, na který bych chtěl chodit, "Władza i społeczeńswto PRL (1944-1989)", je jazykem naší katedry seminář pro diplomanty, kde řeší svoje diplomky, prezentují jejich části, baví se o pramenech atd. Takže pro mě to nemá žádný význam. Škoda..nazev semináře zní velmi zajimavě.

Já jsem ale nelelkoval a optal se, zda mi nemůže nabídnout jiný seminář. No nakonec jsme se domluvili, že k němu můžu chodit v pondělky od 11:30-13:00 na přednášku - "Komunizm w Polsce - teoria i praktyka". Jenžel, co jsem se díval, do toho mého seznamu, tak mi to koliduje ve stejný čas s jiným předmětem - "Władza i społeczeństwo w Polsce międzywojennej". Tak teď nevím, co vymyslet. Asi nejlepší možnost bude zajít i za tím druhým vyučujícím a zeptat se ho o čem je seminář a zda tam můžu chodit. Bohužel na katedře dneska nebyl. Zkusím to za hodinku či dvě. Neb jak jsem si všiml, konzultačky mají někteří i klidně do 18:00.

Po tomto nevydařeném dopoledním čase jsem se rozhodl najít nějakou levnou studentskou jídelnu. Restaurací a baru je všude plno, ale míst, kde se ubohý student nají je málo. Avšak spolubydlíci mi včera vysvětloval, kde najdu "kolejní jídelnu". Tak jsem ji zkusil. Průmerně velká místnost. Mininum výb2ru, ale za to chutná jídla v menu. Já si vzal kuřecí vývar, bramb. kaši a krutí řízek s kompotem (abych byl přesnější, tak jenom s kompotovou vodou, ptž Poláci neznají typický kompot s ovocem jako jsou v Čechách). Byla to mňamka!

Po tomto výborném obědě jsem navštívil univerzitní knihovnu. Když jsem se dostal k registraci, tak mě trochu zamračený mladík poslal do háje, že nemám erasmácky index a tudíž musím přijít znova. Mě to nevadilo, stejně jsme už byl vyplašený z velikosti budovy, ve které jsme se ztrácel už u hlavním vchodu:-) Takže zítra bude následovat pokud číslo dva!!!

středa 25. února 2009

Díl 2.: Jak jsem bojoval s administrativou I.

Včera při ubytování jsem dostal také formulář k přihlášení dočasného pobytu, nevím jak bych to měl správně přeložit. 

Každopádně jsme to vyplnil a po 9 ráno jsem jel tramvají na úřad. Když jsem se díval do mapy..kde onen úřad je situován, tak mi vyjelo, že je nedaleko kruhového objezdu..ale to jsem s nemyslel, že tramvajová zastávka bude uprostřed kruháče. No abyste to pochopili, tak si představte víceúrovňovou cestu, křižovatku..a teď do toho zapojte kruh a pod ním je tramvajové kolejiště. No prostě mazec! Ale paráda... Vydal jsem se směrem k úřadu, ale jelikož jsme pořádně nevěděl jak vypadá..tak jsem se rozběhl hned k první budově s červenou cedulí (která v PL označuje státní, vládní, školskou nebo jinak společ. hodnotnou instituci), bohužel to byl jen soud, sice budova velká jak kráva, že bychom do ní vměstnali 3xKHI FF UP, ale bohužel..ěel jsem doslova o dům dál, tam to taky nebylo..a tak jsem se díky dobré radě zkušeného muže security service našel to, co jsem chtěl chtít najít (kdyby bylo mně..tak se nikam nanahlašuji:-)). Pracovníce úřadu byla velmi nepříjemná a řízení proběhlo bleskurychle. V zásadě mi řekla, potvrzení o dočasném pobytu na 4měsíce (délka erasma) Vám nemůžeme dát, maximálně na tři. Ten poslední měsíc musíte kontaktovat vojvodský úřad pro cizince a vykázala mě z prostoru. Vydal jsem se tudíž hledat příšlušný úřad, štěstí, že přemýšleli a sitovali ho hned vedle. Tam mi velmi milá paní u okénka řekla, že ať se na to vykašlu, že to na ten měsíc nemá cenu a pokud se do PL v době erasma vrátím, tak to nemá cenu řešit.

S tímto výsledkem jsme byl spokojený a hrdě a s nadšením jsem odkáčel jako king za svou lvicí...:-)


Další boj a řekl bych ne moc úspěšný jsem svedl s plánováním rozvrhu. Jak už to bývá, tak i na naší katedře je málokdo o zkouškovém, nějak mě to nenapadlo a tak jsem taky skoro nikoho nezachytil na zdejší katedře. Avšak měl jsem jeden pozitivní úspěch, individuálně jsem si domluvil navštěvování kurzu "Jak se změnila politická a národnostní mapa Evropy a světa ve XX. stol." u dr. hab. Artura Patka. velmi příjemný pán, pochopil moji situaci a žádost, že bych rád hodně kreditů a málo seminářů. Domluvili jsme se na ústní debatě na závěr jeho kurzu(ten končí na konci března:-)), že když si dostuduji látku ze zimního semestru a úspěšně u něj absolvují odpovědi na jeho zvídavé otázky, tak mi napíše 8kreditů do erasmáckého indexu (tudíž mě napadá, že si ho musím vyzvednout). Takže to snad bude pohoda. Sylabus je vcelku zajímavý. Jelikož je pro erasmus studenty i intenzivní kurs polštiny za 7kreditů, tak mi to nedalo a šel jsem se zapsat. Já vím, teď se smějete, přece zná polštinu jak vlastní boty, proč to proboha dělá??? no..polštinu znám, ale rád si něco zopakuji:-) Napsal jsem si hned test, výsledky budou až 11.3, jediným mínusem je, že výuka bude 3x v týdnu, takže je docela možné, že tam nebudu chodit. I když jsem tu hezkou mladou slečnu snažil ukecat, zda by to nešlo zapsat, aniž bych se tam jedinkrát na výuce objevil:-):-):-) Tak uvidíme, netvářila se, že by to klaplo...

Takže v zítřejším internetovým seriálu se dozvíte, jak jsem byl úspěšný s řešením rozvrhu. Hezký den/večer!!!

I love Cracow! Peace in your heart:-)

Dovětek k včerejšímu dni..

Víte, vždy jsem měl radost, že bydlím dost daleko nebo na té správné straně od "účka" nebo Dogy. Protože vím, jak hroznej randál to je, když je v "účku" nějaká akce!!! Bohužel tady  Krakově jsem takové štěstí neměl. Přímo pod mým pokojem je studentský klub obdobný "účku", jmenuje se Klub Żaczek podle názvu kolejí. Nechci psát, že se mi skla v oknech skoro rozbila, lhal bych, ale hudba byla dost hlasitá, že jsem dokázal rozpoznat jaké hity hrají.. Ale na druhou stranu mě to příjemně uspalo..ani jsme to po včerejším cestovatelském dni moc nevnímal a usnul spánek unavených poutníků!!!

Já jen doufám, ale doufat asi nestačí, že se onen hluk nebude v průběhu semestru až příliš opakovat...ale jak říkám..doufát asi nestačí..museli by ho nejspíš zavřít..:-)

úterý 24. února 2009

i am already here..cracow erasmus trip!!!

Tak, co tady napsat..neb jsem nabitý dojmy, ale i lehkým zklamáním..:-(

Ale začneme pěkně popořadě. Omlouvám se za délku...!

1) Cesta
Jak jsem psal v minulém příspěvku, cestu jsem zahájil busem z domova 5:20, vlak z Karviné mi jel 5:55. První překvapení mě čekalo hned u tabule odjezdů, vlak měl zpoždění - sice 4 min, ale nijak zvlášť mě to nepotěšilo, když jsem byl nucen přesednout v Bohumíně na vlak do Czechowic Dziedzic v 6:21. Zpoždění se nakonec ukázalo, jako pohodové..no nebyly by ČD, aby vlak neměl alespoň chvilku zpoždění. Nicméně v klidu jsem nasedl a vybalil svačinu nebo snídani??:-) 
Cesta Do Czechowic byla příjemná, ve vlaku PKP bylo hezký teploučkou a krásné polstrované a pohodlné sedačky - i když na nohy pro lidi mých
 rozměru trochu malé. Bohužel i zpoždění poslkých vlaků je celkem obvyklé, takže do Czechowic jsme dojeli asi s 10min skluzem. 


Nádraží nic moc, pokud jste byli někdy v nějakém provinčním městě, tak asi tak vypadá Czechowické nádraží. Dvě pokladny, malá hala, informace a "bezpečné" přecházení přes koleje. Nicméně 7:40 (přesně!) jsem dalším vlakem vyrazil do Krakova. Cesta byla o něco horší, sedačky ač s hezkým potahem, byly tvrdé a špatně se sedělo. Budiž.
 
Cestou přistupovali pomalinku cestující až se vlak kompletně zaplnil, teda minmálně můj vagón. V Krakově jsme byli k mému velkému údivu na čas, něco málo po 10. 
Trochu jsem byl zmatený, kudy tudy vede cesta napovrch mezi civilizované lidi z podzemní chodby. Takové menší pražský hlavák. Avšak východ jsme poněkolik málo vteřinách našel a vdechl čerstvý krakovský zasněžený vzduch.



Další prima zážitek, který mě čekal a já ani nevěděl, byla cesta tramvají. Už předtím jsem si zjistil, která to tramvaj jede až ke kolejím, takže výběr byl zcela jasný. 

Zbývalo tedy najít správný směr jízdy a hlavně koupit jízdenku. To bylo o poznání horší, jelikož jsem nějak cestou na zastávku nenarazil na nějaký ten Kiosk (čti trafiku), tudíž jsem pátral po nějakém přístroji k výdeji jízdenek. Ne že by trafiky v PL neměli, mají hezké zelené, ale já jsem u zastávky žádnou neviděl. Nejdřív jsem si šel zjistit, v kolik mi to jede a odkud a pak začal velmi příjemný boj s automatem.

 V Olomouci máme takové hezké žluté štíhlé jehličkové automaty, zato v Krakově mají
 důmyslnější systém. Což mě velice příjemné překvapilo. Automaty jsou robustní, s velkým dotykovým displayem, mno spíš monitorem :-) a co je příjemné, kromě otvoru na mince, zdejší automaty berou i bankovky a když nemáte ani ty, tak čtečka bankovních karet je na všech:-) Slevová jízdenka pro jednu jízdu pro studenty  stojí 1,25 PLN=7CZK. Ten méně nepříjemný zážitek byl, když jsem kupoval jízdenku, tak ke mně přistoupil takový malý cikánek a žebral prachy...a já si blahové myslel, že je aspoň tady neuvidím..a tudle!!!


2) Ubytování
Zvenku budová vypadá impozantně (foto dodám v dohledne době). To se ale nedá říct o vnitřním interiéru. Historie budovy, kde jsem ubytovaný - Dom Studencki "Żaczek" - sahá až do poloviny meziválečného období, tudíž všechno tak nějak tou dobou dýchá. Vlastní ubytovací proces proběhl rychle, zaplatil jsem kolejné(50PLN za únor, jinak 300PLN=1800CZK) a kauci (150PLN=950CZK) a šel si vyzvednout klíče a formulář k připojení na net na vrátnici. Co se týče vlastního hledání pokoje..to byla kapitola dnešního dne sama o sobě! Ještě je zapotřebí dodat, že v 1995 roce proběhla rekonstruce budovy, kdy také vznikla nová část, kde jsem ubytovaný. Vtipné, ale je že jsou zde asi 3pokoje s číslem 114, k druhým dveřím pokoje 114 mi seděly klíče:-)

 Ale trvalo mi asi 25min se zorietovat ve složitém a spletitém okruhu bludištní budovy. Pokoj jsem našel, otevřel a předemnou další chodbíčka:-), bydlím v buňkovém systému 1+3+sociální zařízení. ZLATÉ VÁCLAVKY!!!

 Na pokoji jsem s kmenovým studentem Jagiellonské univerzity a 
jedním erasmákem, který se prý na pokoji moc nevyskytuje. No a na té samotce bydlí jedna slečna, ještě jsem ji neviděl..
ale snad ráno se střetnem v koupelně:-) Tak nevím, zda to je chyba logistiky nebo postele pro holky došly, mě to ale nevadí. Hlavně, že mám sprchu na pokoji a ne jak 60% studentů na chodbě!
Když jsem si vyházel věci z báglu, zašel jsem si pro povlečení. Jak mě instruovala hodná paní u zápisu na kolejí, modrým výtahem do sklepa. Tak jsem sjel dvě patra a div jsem nezakopl a hromady prádla válejícího se po zemi (samozřejmě špinavého:-)).  Hezký polsky jsem požádal o vydání všeho potřebného a utíkal jsem raději do mého azylového holobytu v prvním patře. Co mě zase zklamalo, jako při výměně prádla na václavka..oni ty prostěradla se nenaučí dělat delší a nenaučí..zas to mám na 3/4 postele!!! 
Když jsem se tak rozhlížel po pokoji, tak jsem nenarazil ani na telefon (i když mi tvrdili, že tady má být a dali mi číslo na pokoj,
 ani na varnou konvici, ani lapmpičku na stole a už vůbec ne na nějakou starou bzučící ledničku, ale mám aspoň na pokoji mikrovlnu..budu si asi dělat celou dobu párky, pizzu a popcorn:-)) Řekněme, že výbava pokoje nic moc a rozvržení nábytku..no o tom raději budu mlčet!!! ZLATÉ VÁCLAVKY!!! Net je samozřejmě registrovaný, to byla moje dnešní priorita:-) A zvládl jsem to bleskurychle, za což jsme rád, neb normálně zprovoznění prý trvá až tři dny! 

Po krátkém obědě jsem se vydal úřadovat! (bohužel zapomněl jsem foťák, takže dodám později)

3)International Students Office and Erasmus Students Network
Obě krásné názvy sdílejí jedno, jsou tu pro nás, erasmáky, ale záleží jak, kdo k nim přistupuje. Registrace jsou více méně povinné. Milý mladý pán na ISO mi pověděl, ve stručnosti asi toto, "jsme (univerzita) rádi, že jste přijel, ale je na Vás, jak budete studovat, jelikož chcete mít přednášky v polštině, tak si musíte pomoci sám". No já to beru, ale jsem tu chudáček sám a první den, nemusel být na mně hned tak hrrr! Hned přes cestu je Colegium Novus.. pokud se nepletu, velice zdařila architektonicky budova, co Vám při prvním pohledu vyrazí dech a když vstoupíte, tak pocítíte starobylost oné instutuce. ESN sídlí in the basement, klikaté schodiště a vstoupíte do místnosti o něco větší než podolského-millerův kabinet, kde je bordel a nikdo nic pořádně neví..a všichni všechno hledají:-) něco mi to připomnělo, takový menší chaos..jako nazačátku každého akademického roku v Olomouci. Požádal jsem o vydání ESN Card, za 15PLN, jsem obdržel kus plastu s mým (obstříhaným - karta je příliš malá na naše pasovky) obličejem. Naplněn pocitem blaha a častečného uspokojení jsem se odevzdal cestě zpět na kolej.

4) Nakupování
Chvíli jsme si odpočinul, sdělil mamince přes skype své prvotní zážitky ve zkratce a 
vydal jsme se zřejmě do největšího nákupního domu v centru Krakova. 
Do Galerii Krakowskiej. Tato fotka představuje jenom tu kratší stranu, představte si fotbalové hřistě Sparty a bude to dokonalé. No kromě tuny oblečení, bot a kosmetiky, tam nebylo nic zajimavého. Obchod s jídlem jsem hledal asi 25min, je pravda, že jsme nespěchal, ale i tak, 3patra plné něčeho, co se dá koupit za peníze. 
Cestou do toho nákupního střediska jsem se rozhodl, že si pořídím nějakou lampičku na stůl a jelikož už delší čas jsem přemýšlel o led lampě k noťasu, tak volba byla jasná. Za 22PLN jsem si pořídil prima věc, heč!!! Pak jsem si koupil jídlo a toaletní papír:-) a vrátil se na kolej. 








Tak to byl první den! Jsem zvedávý, co mě čeká v následujících dnech a týdnech..takže neodcházejte od Vašich obrazovek, seriál bude pokračovat a slibuji, že v kratším znění..berte tento článek jako takový seriálový pilot..úvodní díl:-)

pondělí 23. února 2009

Jutro się rozpoczyna krakowska tułaczka...

Tak jakosi wartko mi to uciykło, eszcze przed tydniym jo rozmyśloł tak jakosi spokojnie o nazwie nowej kategorii, a ono jutro uż jadym do Ziemi Obiecanej, do Ojczyzny!!! Tak nazwa nowej kategorii bydzie: krakowskie przygody pana erasmusa

No jutro wstaje wcześnie, bo już przed piątą rano, by zdążyć autobus na dworzec (5:20) i następnie pociąg do Bogumina (5:55), gdzie będzie przesiadka do Czechowic Dziedzic i Krakowa. Zpakowany jestem na 95%, brak mi tylko jedzenia, picia i parę drobności.

Nie wiem czy się cieszyć, czy płakać nad rozlanym winem..no zobaczymy, jak będzie, kogo poznam, czego się w życiu jeszcze nauczę ..

W każdym razie możecie oczekiwać, że wieczorem na moim blogu znajdziecie świeże informacje, pierwsze uczucia..no i oczywiście i fotografie!!!

neděle 22. února 2009

Malowanie II edycja - foto!

Tak dzisio jo troche poprawił wczorajsze malowani, domalowoł jeszcze mniejszy kwadrat, że by było ładniej, a wynik możecie oglądnąć tutaj:

ps: w tej fotogalerii znajdziecie później zdjęcia z Krakowa..no a teraz se idym pakować, bo trzeba na tóm wycieczke trzeba pozbierać pore rzeczy!

sobota 21. února 2009

Malowanie druga edycja!!!

Żech tak poranu se prawił, żebych móg wymalować reszte pokoja. No i tak się stało, wzión jo waleczek, zybtek tej żółtej barwy i nafifroł jo to na ściane. Sice mi to w jednym miejscu prz mierzyniu troche ujechało a móm to szure..ale myślym, że dobre. Wszak jutro jak bydzie lepsze światło na focyni, tak dorobiym reszte fotek, a chynym to na picasaweb, a możecie se kuknyć, jak moje houseart dopadło.

pátek 20. února 2009

Akademik w Olmiku już czysta przeszłość..

7 rano, wstaje..hygiena, herbata i ostatnie dopakowywanie

Następnie jak regulamin podaje, trzeba oddać pościel i poprosić kogoś z wyższą rangą by zajrzał na pokój (by ztwierdził, że niczego brak i jest w miarę możliwości posprzątane) i podpisał legitimacje akademiku, a następnie trzeba iść klucze od pokoju oddać i o trzymie się zpowrotem kaucję.

No i tak się złożyło, iż zaraz po 8:00 oddałem pościel i na recepcji prosiłem by ze mną poszli na pokój. Zapytano mnie tylko czy posprzątałem, czy lampkę zostawiłem i czy koc z poduszką przypadkowo nie zpakowałem do bagażu (sic!)..aż śmiać mi się chciało z tego ostatniego pytania!!! A dlatego, że wszyscy jesteśmy zbyt leniwi, to nikomu się ze mną nie chciało pójść, więc legitymację mi podpisali i ja mogłem w spokoju po torbę na pokój.

Kiedy byłem ubrany i przygotowany odejść..no właściwie, kiedy już przekraczałem próg pokoju, to sobie tak powiedziałem z humorem: "Kończy się jeden epizod w moim życiu. Zamykam za nim drzwi..!". Potem mnie oblało, ponieważ zdałem sobie sprawę z tego, że to jest prawda, a nie tylko humor, że to jest nieprzekonana współczesność.. Dopiero poraz trzeci udało mi się zamknąć drzwi na klucz i nie wchodzić ponownie do pokoju, by przypomnieć sobie ostatni jeden i pół roku studiów w Ołomuńcu...

a że było naprawdę świetnie..miałem bardzo dobrego współlokatora, dziękuję Ci Ondro!!!

Dalsze sprawy związane z moim końcem życia studenckiego w akademiku nie są zbyt ciekawe, bo nic ciekawego się nie wydarzyło..oddałem klucz, wrócono mi pieniądze i ja pojechałem w siną dal...!!!

čtvrtek 19. února 2009

nesnáším loučení...

nesnáším loučení...já už přišel na to, proč mám Vás rád..na to že láska je největší z mých nálezů a ztrát!!!

jsem zřejmě až příliš citlivý pod tou egoisticky narcistickou slupkou věčného romantika a taky studenta..a jak se zpívá..pár přátel stačí mít, co uměj za to vzít a nepřestanou hrát, když nemáš chuť se smát..

a já se teď nemám chuť smát, neb mi je smutno... po našem rozloučení u katedry mi srdce začlo trochu více bít a já si uvědomil, že některé z Vás uvidím až za měsíc, na večírku a nechtěl jsem tomu ani věřit, že jsem se JENOM loučil slovy "Tak se mějte hezky a na večírku naviděnou!". Pro mně trochu kruté, ale evidentně je to realita..nepřekonatelná!

Co jsem si kyselého navařil před rokem, tak to musím teď z úsměvem na tváří sníst, ale moc mi to nejde. Nějak nemám hlad..přešla mě chuť...

Ale děkuji Vám všem, že jste na mně hodní, milí, starostliví a že mě máte rádi takového jaký jsem se všemi pozitivními vadami charakteru:-)

Následující semestr bude zvláštní - čekají nás všechny nové výzvy, události, dobrodružství - a vím, že začátkem nového akademického roku se hodně věcí změní, neb tak je to každý rok..v tomhle ohledu se dějiny vůbec neopakují, ba obráceně..jsou úplně jiné, pokaždé jiné..a toho se vždy hrozím!!!

Mějte se krásně Přátelé, mám Vás rád a opravdu mi budete chybět (sic!)!!! A pokud to bude jen možné, tak se v Olomouci zase brzo objevím... Byl to moc hezký poslední týden ve Vaší společnosti!!!

středa 18. února 2009

Pierwsze porządki na pokoju..

Tak jo zacznył ukludzać!!!

Sice jo uż kupa wiecy odwióz do domu, ale jeszcze kupa drobności pozostało. Ale móm nadzieje, że to do plecaka zapakujym jutro. Tak posprzątoł jo na półkach, w szufladach i w szafie. Jeszcze dzisio utrzym proch a jutro odpołednia wytrzym podłoge..no a w piątek uż pościel, klucze oddóm a ficzym do Karwiny. 

No uciyk tyn tydziyń pieknie wartko (aż moc wartko)..ale taki życie! Móm nadzieje, że i w Krakowie to taki bydzie a bydym szybko znów między swoimi!!!

úterý 17. února 2009

jaka nazwa nowej kategorii??

No Kraków się bliży i trzeba pomału rozmyślać o nowej nazwie nowej kategorii. Ono właściwie tyntu blog był wytworzóny z myślą o tej drodze i przygodach krakowskich..ale jak dotąd, dobrze się rozwija i w innych kierunkach!!! Albo se pletym??

No każdopadnie ni mach w 100 % zdecydowany, kilka nazw móm do dyspozycji, ale nie wiym, któróm se wybierym:
- krakowska voyage
- cracow erasmus trip
- jagiellońskie przeżycia
- mundial pod Wawelem
- przygody pana Żaczka (wg nazwy akademika, gdzie bydzie moja główno kwatera)
- ...

No zobaczymy, móm dokładnie tydziyń, bo za siedem dni w tym czasie już bydym wegecić w Krakowie!!!

Loučení se svobodou...

Záhadný název pro tento článek, ale nebojte..nebudu se ženit (ještě:-)). Včerejší večer byl opravdu vydařený..mám z něho radost..

Celou dobu, už od prvních chvil, co jste se scházeli..jsem sledoval Vaše tváře..a byl jsem šťatný, že jste všichni přišli, přijeli..moc jste mě potěšili.. Říkal jsem si jaké mám štěstí, že mám tolik skvělých kamarádů a přátel. Málokdy se stane, že bych dokázal soustředit v jeden čas alespoň část svých nejbližších a včerejší večer toho byl nádherným příkladem.

Abych pravdu řekl, že jsem měl pro Vás přichystané kromě skromného občerstvení také několik soutěží. Ale jak jsem viděl, že všichni debatují o věcech více či méně důležitých, tak jsem si říkal, že tento tok Vašich myšlenek nebudu přerušovat. Avšak na soutěže nakonec došlo..sice jenom na jednu..ale myslím, že přítomní soutěžící mi dají za pravdu, že to nebyl ztracený čas a velice dobře jsme se bavili..a hlavně zasmáli, neb smích léčí každou bolůstku.. A já mám jeden bol na srdci ležící..budu se mi stýskat přátelé..a to hodně..!!!

Mockrát Vám všem děkuji, že jste přišli, že jste se bavili a čas strávený v oné společenosti nebyl zbytečný..protože pro mně nikoliv!!!

pondělí 16. února 2009

střílet frézaře...zardousit Ty, jenž vymysleli sníh!!!

Jelikož na dnešní den neplánuji nic závratnýho, tak jsem si bláhově myslel, že si trochu déle poležím, polenoším..a snad kolem poledne bych mohl vstát a uvařit si čaj! Dále pak osprchovat..a jít se do města projít..a něco si koupit!

Ale túdle núdle..za deset osm..jsem musel, řekl bych spíš - jsme byl přinucen, otevřít svá krásná bleděmodrá očka. Důvodem mého neplánovaného brzkého vstávání byl idiotický nápad jednoho z údržbářů VŠ kolejí UP odhrabovat sníh frézou!!!

no prostě střílet..pověsit za koule do průvanu..

Avšak vinou toho všeho jest onen debilní čerstvě napadaný sníh..ono zima ve měste je pekně na hovno!!! když to roztaje, tak je břečka..a když to zmrzne, tak to zase klouže!!! Já bych ji zrušil..ale nejprve bych zrušil všechny otravné údržbáře SKM UP OLOMOUC, co neví co poránu v novém semestru, obzvláště, když všichni studenti mají po včerjším vítání semestru pěknou kocovinu!!!

Dejte debilovi hráblo na sníh..udělá Vám z něj motorovou frézu na sníh!!!

nowy semester je tu!

Tak se mi zacznył dalszy semester, z kolei który?? a szkoda liczyć, ale na palcach to pójdzie:-)

Wczoraj, jak tradycja prawi, bylimy z kolegami w Dodze. Jo prziszeł troche późniyj, boch pracowoł na webu KHI (kiedy jo je tyn webmaster:-), a snad mi to i idzie?!). Dwie uczące chciały umieścić pewne informacje..no ni że by z tym nie było kupa roboty..ale po 2,5 godzinach żech to zwladnył, chociaż mi se podarzilo na moment zablokować cały web, ale sprawił jo to - naszczęści!!!

No a potym jo kónecznie móg iść na to awizowane i zasłużóne piwo. Atmosfera była fajno, ale jakosi se wszyscy wartko rozprchli, a jo zustoł sóm (sic!) - dziwne, co?, ale prowda!!!

 I nagle jo poczuł taki dziwne uczucie. Był jo naroz w pomieszczeniu, gdzie jo nikogo nie znoł (króm gospodzkigo..ale ino z widzyno), siedzioł jo samotnie u stołu i było mi jakosi tęskno. Poznoł jo, że mi brak otoczenia dobry kumpli, moich przyjaciół, ludzi, których lubie i jestem rad w jejich towarzystwie!!!

Było to uczucie, którego się tak troche bojym jadąc do Krakowa na Erasma, bo noce sóm stale chłodne, a zima je ogrómno:-) Nie wiym dokładnie, co móm od życia towarzyskigo w Krakowie oczekiwać, ale jelikoż tam żodnego nie bydym znać, tak trudno powiedzieć.  Ale napewno to bydzie ciekawy okres mego życia!

Ale powracając do Dogi, no ... uświadomił jo se, jak bardzo jo je prziwiązany do rodziny, do Olomouca, do moich przyjaciół..poprostu do mojego środowiska naturalnego... no że i trudno z początku będzie w Krakowie. Troche mi zabyło żal, że wszyscy uż odeszli..a tak po 20min sidzynio i rozmyślanio o życiu i przeżyciach, żech dopił piwo i szeł na pokój spać.

pondělí 9. února 2009

malowanie cz.4. - final countdown...


No i jak jo se rano obudził, tak jo stwierdził, że ta ściana je sice fajniacko, ale ni tako jak jo oczekiwoł. Wpływym dziennego światła jo uwidzioł nie dociągniecia mego malowania i zadecydowało to, iż ściane, pech przemalowoł po drugi roz. Odpołednia już było sucho, a  tak jo se chycił wieszanio obrazów i jak sami możecie widzieć, dopadło to super.


Ramy obrazów, żech zeszlifowoł i pomalowoł na biało (już przedczasym), a wczoraj jo kupił żółte tło (papier na pakowani podarunków), no i nań umieścił szkice Cieszyna z tuszu (kupił jo w polskim antykwiariacie za pore złotówek).


 No i dzieło dokonane..proste i ładne!!!



neděle 8. února 2009

malowanie cz.3.

No i udało się - symetrycznie, ładnie.

Jak jo wieczorem wrócił od Dziadków, to ściana była już sucho...a je to fajniacki. Z obrazami, żech też uż zrobił. Jutro ich prziwalym ku ścianie, a później i foto zamieszczym!!!

malowanie cz. 2



Tak jak żech przyrzekł, tu sóm trzi zdjęcia z malowanio. Chyba nejtrudniej było wszystko wymierzić, żeby było symetrycznie..ale to mi się chyba udało...

zobaczymy jak farba wyschnie..


sobota 7. února 2009

żeby się już udało??

Dzisiaj jak zwykle byliśmy na zakupach, no i ja postanowiłem kupić sobie farbe na ściane i dokończyć dzieło w sierpniu 2008 zapoczętą. 

Tak mowa o moim długodniowym malowaniu...i mam nadzieję, że jutro roboty się skończą. Wszystko już zaplanowane, nagotowane..wystarczy tylko wszystko dokładnie zmierzyć nakleić paski malarskie, rozmieszać farbe i malować.

Napewno pytacie, na co te paski malarskie? Otóż, sprawa jest nie zykle prosta.  Mam zamiar pomalować tylko część ściany i żeby było lepiej, ładniej i prościej, to w miejsce, gdzie już nie chcę malować nakleję paski i po wyschnięciu farby i zdejmę...i będzie ładnie i pięknie!!!

Fotografie z prac dołącze niebawem!!!

pátek 6. února 2009

Ste slabší máte padáka!!!

Tak to je the best..a mie zaruczenie rozesmieje, kiedy kolwiek....proponujym!!!

Trocha wolnego czasu...

Dzisio po fakt dość długim czasie jo mioł chwilke wolnego. Sice to teraz wyzniało głupie, ale sami mi docie zaprowde, że choć ni mocie co do roboty, tak stejnie se jaksióm nóńdziecie, a potym jakosi ztwierdzicie, że je wieczór.


No każdopadnie, dzisio żech asi po roku zrobił kónecznie porzóndek w szuflodzie od stołu. Ni że bych był bordelarz (to Wóm może moja Misia czy Ondra potwierdzić - jo fakt bordel nie robiym). Ale ta szufloda, je tak na wszystko. Przidzie list, poczytom a szup z nim do szuflody. Jaksi cd, ucztenki, bilety, zaproszynia, klucze od auta....no je tego kupa, co tam móm. Ale je fakt, że tych papiórów je fakt strasznie moc. Zech narachowoł 10 wyucztowan za telefon, jaksi papiory od auta u pojistce..no maras..ono je to ciekawe, co wszystko, człowiek znajdzie po roku odkłodanio. 

Ale po pół godzinie trzydzynio se mi podarziło w tym zrobić jako taki ład, pochowoł jo to nejwaśniejsze do teczek a reszte wyrzucił.  Eszcze bych se mioł kiedysi chycić wszystkich papiórow za bc studia, ale ku tymu se asi nie dostanym tak wartko..a ze ich je!!! /somalsko rodziny by cały rok mógła hajcować a eszcze by jim zustało na dalszy rok..:-)/

skoro jo umrził...

..no je to tak ..skoro jo umrził...ale naszczynsści mie zachrónili, bojo fakt inaczy nie wiym, co by se stało!!!

Zaczło to uż we czwortek 29.1.2009, kiedy jo był ze swojom we Vodnich Kasarnach (śmiało proponujym - fajniackigo Radka toczóm!). Jak jo se wrócił na pokój(kolem 23godziny), tak mi zaczło być tak blbie, w głowie tak łupało, że jo musioł iść spać. Wzión, żech se paralen, a szup do łóżka. Rano było wszystko spoko.

Ale jak prziszła niedziela (to my uż byli ze swojóm u nich na chacie), tak mie po ranu zaczło boleć a szkorbać w karku (óno uż w sobote, jak my lygali do łóżka, tak jo cuł jaksióm gałuszke w karku). No potym se dostawiła eszcze boleść głowy, ryma a było!!!

Sice jo pił dobre herbaty z miodym i cytrynom, żroł jednym ibalgin za drugim, ale i tak mi nie było dobrze. Na pokoju w nocy z poniedziałku na wtorek (2.2.2009) to uż był wrchol, kiedy jo se o pół trzeci w nocy obudził, bo nos był tak zapełnióny, że se nie dało wubec spać, aż mie s tego głowa rozbolała. No nic lepszego mie nie napadło jak se puścić CSI LVPD a dziwać se do rana. Potym przez połednie we wtorek se mi paradnie w głowie toczyło, ale ibalgin to sprawił na ceste do domu, bo jak jo ino wrócił, tak se zaś zptatki obudziła ta wstrętno ryma..no spisz veleteok Volha, bo to nie szło niczym zastawić. Sice żech se w nocy moc nie wyspoł, ale na drugi dziyń mi uż było lepiyj.

Dzisio je piątek, na marach żech nima (całe szczynści), sice kuckóm jak swinia a móm pieknie  ztego smarkanio obsypany nos..ale to je u mnie normalne... główne je, że żyjym, żech nie podlehnył, a wyzdrowiym snad do kilka dni. 

Przeca bych se nie niechoł, aby mi uciykła moja własne rozłączyni, moja GoodByeParty!!!