pátek 6. ledna 2012

C1 - Przyjazd do Krakowa

Rynek Główny - widok na Sukiennice i Kościół Mariacki
(http://www.antalek.pl/a/KRK_Rynek_bg[1].jpg)
Nie było łatwo. 5 godzin w 3 pociągach. A na dodatek kuferek ciężki i do tego notebook, żeby było śmieszniej. Ale zacznijmy od początku.. teraz samego siebie pytam, gdzie ten początek? aah... już wiem, koniec maja, chyba, to wtedy zapadła ta dziwna decyzja wyjechać do ojczyzny na miesiąc. Potem nastąpiło kółko buirokracyjne (które się z godziną odjazdu jeszcze nie skończyło, a trwać będzie jeszcze gdzieś do połowy lutego 2012). 


Do 15 czerwca było trzeba się przygłosić na jednym z portali studenckiej wymiany podróżniczej :-) Później kontakt z miejscowym koordynatorem by uściślić dzień przyjazdu, akademik i finanse (do tych tematów jeszcze powrócę nieco później - bo nie było z tym aż tak wesoło).


Ok, ale pojedźmy na dworzec główny w Karwinie. Zapakowane mam wszystko (a jak się później okazuje, to są rzeczy zbędne - ale lepiej mieć niż nie mieć!), już tylko kupić bilet powrotny na dworcu oraz miejscówkę Bogumin-Katowice (obowiązkowa :-/). Dla pewności pojechałem do Bogumina 4 stycznia o godzinie wcześniej, niż musiałem (byłem o 10godz.), by mieć pewność, że mnie (praktycznie) jedyny pociąg do Krakowa nie minie (odjeżdżał 11:20). Pierwsze rozczarowanie było, kiedy wsiadłem do wozu, który był z przedziałami, a ja kupując bilet prosiłem o siedzenie w wozie bez przedziałów. No dobra, powiedziałem sobie i szukałem przediału, gdzie było moje miejsce. Niestety obudziłem dwójke angielsko-mówiących młodych osób. Jechali również do Katowic, ale całą drogę wyglądali, że zeszłe noce łóżka nie widzieli :-) 

W Katowicach miałem 30 min czekania na pociąg osobowy do Krakowa. Padał deszcz, zimno, a tu jakiś cudzoziemiec zapytuje kiedy i zkąd do Krakowa jedzie pociąg. Głupek ze mnie, że mu powiedziałem, że też tam jadę.. wciąż zapytywał jeśli nie pójdziemy wspólnie na obiad, kiedy mamy pół godziny. No szczęście było, że go szybko w podziemiach katowickich dworca głównego zgubiłem. 

Czekałem na peronie, a tu pociąg do Krakowa przyjeżdża. W siadam do pierwszego wozu i nowe historyjki cudzych ludzi mi się przewinęły przed moimi oczami. Pierwszy, że go okradli i nie ma pieniędzy, ale w Krakowie na dworcu będzię czekać jego żona. Drugi płacił sumę około 15 zł banknotem 200 zł, a pani konduktor nie miała zpowrotem i prosiła podróżujących o zmianę. Po godzinie się jej udało. Trzecim pasażerem był Czech, kierownik wozu jadalnego, którego okradli jeszcze w Czechach miał potwierdzenie od czeskiej policji o kradzieży i takim polsko-czeskim językiem jej wszystko tłumaczył. Jakim zposobem się to wszystko wydarzyło nie wiem, w każdym razie pani konduktor odpisała sobie jego dane i podróżował z nami do Krakowa, gdzie miał pono wracać zpowrotem do Czech w pociągu Silesia (nie jako pasażer, ale jako pracownik wozu jadalnego).

Typowe stoiski z obwarzankami krakowskimi.
Po przyjeździe do Krakowa (tuż przed 16godz.) padał deszcz i nie było wogóle przyjemnie.. Ciemno, od dwóch lat mnie nie było w Krakowie, ale powoli sobie zaczynałem przypominać miejsca, przystanki czy obwarzanki. Poszedłem w stronę tramwaj by zakupić bilet, ale niż się tego doczekałem upłynęło kilkanaście minut i odjechało mi 5 wozów kolorowych:-( 

Nareszcie siedze w tramwaju, ale nie policzyłem sobie ile przystanków do miejsca wysiadki.. i może dlatego pojechałem o jedną dalej. Przeszłem się o 300 m więcej niż chciałem, ale do punktu spoczynku głowy i ciała, czyli do Domu studenckiego Piast dotarłem. W portierni odebrałem klucz i byłem na miejscu :-) 6. piętro i widok na Wawel, łazienka, współlokator (którego jeszcze nie było) i dwóch w pokoju obok, z krórymi dzielimy się o łazienkę :-) Poprostu jak w akademiku (ale więcej na ten temat w przyczynku następnym o zakwarterowaniu). Po wypakowaniu, poszedłem na miasto kupić sobie kolację i pastę do zębów :-D

c.d.n.

Žádné komentáře: